czwartek, 26 maja 2011

bzorro empikowe, wymiękam

Siemanko, heloł i joł. Takie przywitanie na czasie, a co! miałam dziś długi dzień. Trwa już blisko 20 godzin i ja wymiękam. Nie pamiętam, co mi się śniło, a szkoda, wreszcie bym sobie zapisała, może nawet dokonała analizy. Niemniej jednak dziś na peleton moich możliwości wybiły się możliwości ułomne, czyli kompletne antytalentctwo. Rozdarłam sobie sukienkę, wstając z kucek (inwentura in d.a.empik) przydepnęłam sobie falbankę od sukienki. I Sruuu, poszło po całości. Potem ubrałam sobie spodnie. Klękłam na kolanka, co by sprawdzić, czy nie ma pod regałem płyty, której szukam. Pochylam się i bęc! przeważyłam! zaryłam łokciami w podłogę, prawie głową! koordynacja ruchowa +200 pkt do ułomności! potem w przebranych spodniach usiadłam na części drożdżówki, którą jadłam na przerwie...help.... Cóż, przyzwyczaiłam się. Przynajmniej nie miałam dziś głupich klientów, zaczynam chyba za nimi tęsknić...
o, mała wzmianka kasowa:
stoję na kasie, drukuje się paragon, pani wprowadziła PIN, ładnie pięknie, ja wpatrzona w dal w karty Champions League, odrywam paragon, podaję klientce i mówię: trzypięćdziesiąt. Failed!
Czyli zawiasy nadal częste, siniaków moc, sesja jest jak się patrzy, jak malowana kurpiowska pisanka na święta, tylko zbawienia nie ma. Idę poszukać i pozdrawiam serdecznie, adios amigos!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz