sobota, 19 lutego 2011

Jak wytresować smoka, czyli walka na wiatraki.

Są na tym świecie stworzenia, których nie sposób oswoić i wytresować. Gazprom, Enion, Tauron...brzmią niemal jak imiona jeźdźców apokalipsy (czwartemu daję kartę in blanco, pewnie dopisze się sam za jakiś czas). Największą frajdą z ich ramienia są faktury przysyłane co pół roku do każdego szanującego się domostwa. Stado dzikich i nieokiełznanych liczb, wyciągniętych dodatkowo z kolokwialnej dupy. Cóż, karmimy się prądem, to mamy sami za swoje, ale czy na pewno? Nic to, czas nam pokaże co dalej wyniknie z walki z tym wiatrakiem, a imię jemu 3372,49 zł. Ta oto malownicza kwota przywędrowała sobie do nas w miniony czwartek ukryta w rachunku. Alleluja zabrzmiały trąby niebiańskie i ziemia się rozstąpiła pod nogami bzorra, które o rachunku usłyszało w pracy dzięki kolejnemu narzędziu zbrodni - telefonii komórkowej. Włączyła mi się taka martwota, że na przerwie siedziałam aż 40 minut, co potem odrobiłam skwapliwie. Wieczorna burza mózgów (mój odpadł w przedbiegach, sprawiałam wrażenie żółwia wpatrzonego w szkło akwarium) doprowadziła do wniosku: Sylwu i Pablo pójdą walczyć na miecze do gniazda smoka. Stamtąd nikt jeszcze nie wrócił żywy! tak głosi legenda, ale przecież, pewien znany pisarz wieści nam, iż tworzymy własną legendę i żywimy się duchem wewnętrznym, którego siła rozpiera nasze łokcie! czy coś w ten deseń. O kim mówię, ha! każdy wie. Wszak to ulubieniec empikowców (i wtem wszyscy słyszą głosy: "przepraszam, gdzie leży Koczello?" -> znany bywa też jako Polo Koczi). W każdym bądź razie, sytuacja się nam nie uśmiecha, nie robi przysiadów, ani innych figur geometrycznych. Symboliczna śliwka w kompocie, tylko bez śliwki i bez kompotu. Pestka. Ni to zjeść, ni wyrzucić. Jedno jest pewne, imię naszego smoka zrobiło na wszystkich wrażenie, ponoć niektórzy rozmawiają o tym w domach. I dobrze, dziękujemy za wsparcie! następnym krokiem będą puszki przy kasie w empiku. Zrobimy jakąś markową nalepkę i będziemy zbierać na prąd. Albo na zbroję, co by ustrzec się na przyszłość przed innymi zmorami. Cdn. Definitywnie, jak pestka w szklance!