Jest taka data, którą zapamiętam do końca życia, ale o niej trochę później.
Teraz pora na odrobinę wychowania do życia w rodzinie. - "Pamiętaj człowieku młody, stosuj antykoncepcyjne metody!" I wiecie, co Wam powiem? a dupa! Szkoda sobie utrudniać życie, kiedy to, co ma być i tak się wydarzy! i chwała Niebieskim Zorzom i innym Pięknym Boskim Przymiotom. Myślę sobie, co by było, gdybym miała 20 lat, 18, 16, 22 ??? Wiem, kojarzą się linie tramwajów, ale sorry za skojarzenia. (Nie otwierać też kamasutry, zboczeńcy :P) ((Lub przynajmniej sama najpierw sprawdzę, co ja tu wpisałam...)). Ok, nie jestem na tyle zboczona, by to teraz przeglądać. Każdy z nas po przekroczeniu pewnego wieku dowiaduje się czym są emocje, uczucia i inne pierdoły mówiące o miłości (jednak istnieje, zawsze twierdziłam, że nie. myliłam sięęę). Czasem te emocje prowadzą nas nad przepaście, a czasem z nich wyciągają. A czasem my z nich coś wyciągamy. I tak sobie lecą: pokolenie za pokoleniem, jedno gorsze od drugiego. Tymczasem media szerzą wspaniałe kampanie reklamowe środków antykonc. Wśród młodych ludzi coraz częściej krąży opinia: "ciąża (przepraszam, mało kto tak mówi: wpadka), o nie, to pech! to koniec świata, blablabla". Mówią te, co nigdy w niej nie były. I teraz ja zabiorę głos. Bo tak.
01.12 to dzień, który na pewno zapamiętam na długo, lub przynajmniej do sierpnia. Wtedy też test ciążowy marki rossmann wykazał 2 przeklęte kreski. Żart losu? Kpina? Trefna partia testów? Nazw przewija się przez myśl wtedy mnóstwo, emocje są wielkości wielkiego kanionu. Kolejny dzień i kolejny test przynosi jeszcze więcej: kolejne 2 kreski na barki i zwiększenie świadomości. I te parszywe myśli o zmianach, nie byciu gotowym, zaskoczeniu, etc. Najgorsze było to, że cały czas gdzieś po głowie zaczyna kołatać myśl: czy jestem, czy będę wyrodną matką??? Taki stan trwał przez niecałe 2 tygodnie. Ponoć to normalne i każdy to przechodzi. Moja przyszła szwagierka twierdzi, że ona miała 28 lat, męża, zaplanowaną ciążę i też przechodziła przez te emocje. Fajnie, nie? ;) jednak po dwóch tygodniach życie odmienia się na różowo i powiem Wam, że cholera, naprawdę jest pięknie i dobrze. Przyszły tatuś jest szczęśliwy, rodzinka się cieszy, łóżeczko, wózek i te inne przybory już czekają po innych dzieciakach w rodzinie, tylko pieluch, chusteczek i dziecko nam dajcie! Ale jak na razie dziś zaczęłam 14 tydzień, trochę mnie mdli pod wieczór i spać się chce. Ogólnie, nie tylko pod wieczór. Brzuszek na razie w wersji mini, apetyt średni, za mały stanowczo jak na 2 osoby. Piwa bym się chętnie napiła, lub wina. Oj bardzo, ale się wstrzymam. Wykształcę swoją silną wolę wreszcie, hahaha.
Żartowałam.
Tyle w tym temacie. Nie będę tu truć tyłka o macierzyństwie i jego słodkich podwojach. Może kiedyś, w innym miejscu. Tymczasem idę jeść. Smacznego, dziękuję ;)
Zniknął gdzieś mój komentarz sprzed dwóch dni. Horror!!!
OdpowiedzUsuńTryumfalny powrót Bzorra ( z maleńkim (Bzorreczkiem).
Gratuluje dowcipnego i mądrego tekstu.